[Ponieważ wstęp do tej relacji osobiście zabolał Mojego Przyjaciela, postanowiłem go zmienić. Chociaż zawarłem w nim raczej vox populi, nie chciałbym żeby na tym forum toczyły się dyskusje związane z lokalnym piekiełkiem, z którego pochodzę. Przepraszam Adam.] 

Pochrzaniło się strasznie! Bo czy można opisać Swoje Miasto bez emocji i tak, żeby wszyscy byli zadowoleni? Żeby nikt nie poczuł się urażony, ale żeby nie był to pełen frazesów pean? Wygląda na to, że nie. I dość boleśnie się o tym przekonałem.

Gromy spadły na mnie nie ze strony klakierów lokalnych kacyków, czy przypadkowych ziomków, ale, czego w życiu bym się nie spodziewał, ze strony jednego z najbliższych mi ludzi. Zdziwiło mnie, jak różnie można interpretować słowa i... jak wielka jest duma mieszkańców Mojego Miasta.

Okazało się, że zupełnie nieświadomie zraniłem uczucia kilku bliskich mi osób. Tych, dla których, gdy tylko mogę, wracam do Pasłęka. Miało być jak zwykle, a wyszło jeszcze gorzej. Przepraszam Was, bo to Wy, bez względu na nieudolność włodarzy, tworzycie to miasto.

Że małe? Że prowincjonalne? Że "jakby czas się zatrzymał"? A kto mówi, że to źle? Czy jeśli taką metkę przykleja się do Kazimierza czy Sandomierza (nawet jeśli to zbyt daleko idące porównania), brzmi to jak obelga? Nie sądzę.

Prowincjonalność może być atutem. Trzeba tylko umiejętnie ją wykorzystać. Póki co, Pasłęk może pochwalić się tym, co zostało mu po minionych wiekach, ładnym jeziorkiem i [sic!] polem golfowym.

Tak... Gdybyście więc kiedyś zawitali w nasze strony - zajrzyjcie do Pasłęka, bo jak widzicie, to miasto budzące wiele emocji. Przespacerujcie się długim, brukowanym rynkiem, przy którym stoi kilka kamieniczek. Przed deszczem lub słońcem skryjcie się w podcieniu starego ratusza. Wpadnijcie na lody do Jankowskich - lepszych jeszcze w życiu nie jadłem! Zajrzyjcie do wielkiego gotyckiego kościoła Świętego Bartłomieja.

Tuż za nim stoi taki sobie zamek krzyżacki, który z krzyżakami wspólną ma głównie nazwę, bo odbudowano go w stylu bardziej gierkowskim niż historycznym. Znacznie lepiej prezentuje się maleńka brama młyńska, odrestaurowana kilka lat temu. Wyłożoną "kocimi łbami" uliczką dawnego podzamcza, dojdziecie stąd na stary cmentarz, gdzie obok ewangelickiego kościoła zamienionego w grekokatolicką cerkiew, znaleźć można jeszcze kilka nagrobków przedwojennych mieszkańców miasta.

Jeśli za bramą skręcicie w wydeptaną, błotnistą po deszczu ścieżkę, czeka was długi spacer wzdłuż murów obronnych starego miasta. Podobno najdłuższych w Polsce. Tylko nie zbliżajcie się zbytnio do krawędzi ścieżki. W dół leci się przeszło czterdzieści metrów! Z przystankiem na bukowanej serpentynie. U podnóża góry zamkowej, przynajmniej teoretycznie, zaczynają się już płaskie po horyzont Żuławy.

Najciekawszy i najlepiej zachowany fragment murów, kończy się przy bramie wysokiej - niegdyś głównej bramie prowadzącej do miasta.

Przy kilku ulicach (oczywiście brukowanych!) w obrębie murów stoi kilka ciekawych budynków. Niestety, toną one w morzu samowoli budowlanej i koszmarków z czasów PRL. Nie do pobicia są czteropiętrowe, kwadratowe bloki górujące nad "starówką".

Na jednym z pagórków za murami, znadziecie też stary żydowski cmentarz z kilkudziesięcioma zachowanymi macewami. Przez lata zarastał nieodwiedzany przez nikogo. Dopiero pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku doprowadzono go do porządku dzięki inicjatywie (między innymi mojej) nauczycielki historii - Katarzyny Panimasz.

I to by w zasadzie było na tyle. A! Gdybyście szli na dworzec, zwróćcie uwagę na niewielki biały kościołek, zbudowany z "pruskiego muru". Dawniej otaczał go spory cmentarz zamieniony po wojnie w park. Dziś, w dość egzotycznej symbiozie, kościół dzielą protestanci i prawosławni.

Teraz to naprawdę wszystko. Możecie, mniej lub bardziej usatysfakcjonowani, odjechać, albo zabrać się z nami na szybką przejażdżkę z Oberlandu - krainy, której nie znajdziecie już na żadnej mapie - na północny kraniec Warmii. Zatrzymamy się przy kilku wiejskich kościołach i jednym pałacu. Zajrzymy do dwóch niewielkich miasteczek i niezwykłego muzeum. Znajdziemy bezdroża, przed którymi nawet Starszy Zwierz skapitulował i kilka klejnotów, na widok których odebrało nam mowę.

[Zdjęcia do tego punktu powstały podczas wielu "sesji". Część przeniosłem z wiecznie niedokończonej "Podróży na Wschód"]

  • Dawny ratusz miejski
  • Dzwonnica kościoła Świętego Bartłomieja
  • Pasłęk nocą
  • Pasłęk nocą
  • Zamek Krzyżacki
  • Fragment zamku
  • Fragment zamku
  • Zamek Krzyżacki
  • Brama młyńska
  • Brama Młyńska
  • Dawne podzamcze
  • 'Ulica Latajacych Noży'
  • Cerkiew grekokatolicka
  • Wnętrze cerkwi grekokatolickiej
  • Spacer wzdłuż murów obronnych
  • Spacer wzdłuż murów obronnych
  • Spacer wzdłuż murów obronnych
  • Spacer wzdłuż murów obronnych
  • Spacer wzdłuż murów obronnych
  • Spacer wzdłuż murów obronnych
  • Brama Wysoka
  • Taki miałem widok z podwórka
  • Spacer wzdłuż murów obronnych
  • Renesansowy kościół Świętego Jerzego
  • Renesansowy kościół Świętego Jerzego
  • Renesansowy kościół Świętego Jerzego
  • Cmentarz żydowski
  • Cmentarz żydowski

Zanim na dobre ruszymy, zajeżdżamy do Babci. Surowo (administracyjnie Surowe, ale nie znam nikogo kto używałby tej nazwy), to doskonały, choć smutny przykład tego, co stało się z wsiami dawnych Prus Wschodnich przez kilka ostatnich dziesięcioleci.

Niegdyś był to wielki folwark z ogromnymi zabudowaniami gospodarczymi, kościołem, szkołą, niebrzydkimi domami pracowników i kilkoma dużymi stawami rybnymi. Stanowił część latyfundium rodziny szlacheckiej von Dönhoff z niedalekich Kwitajn.

Dziś to smutna, na wpół opuszczona wieś z blokowiskiem pod lasem, wzniesionym dla pracowników PGR-u. Z zabudowań dawnego "majątku" pozostało niewiele, a i to w stanie połowicznej ruiny. Tylko stawy, od kilku lat znów zarybiane i oczyszczane, i może kilka domów z zadbanymi ogrodami ratują obraz całości.

Chociaż dla mnie, to wciąż miejsce magiczne, naznaczone cudowną beztroską dzieciństwa. Wspomnieniem twarogu z kminkiem Babci, skarbów dziadkowych warsztatów, wojen z "wieśniakami" zza stawu. I bliznami na kolanach, zdobytymi na cmentarzysku zużytych maszyn rolniczych.

  • Dekoracje lat szczenięcych
  • Dekoracje lat szczenięcych
  • Dekoracje lat szczenięcych
  • Dekoracje lat szczenięcych
  • Dekoracje lat szczenięcych
  • Dekoracje lat szczenięcych
  • Dekoracje lat szczenięcych

Kwitajny, pierwszy właściwy przystanek na naszej trasie, też nie są wolne od sentymentów. Tuż przed wsią, w niewielkiej dolinie rzeczki Sały, stoi stary młyn. Zaraz po wojnie, przybył tu z Mazowsza wuj Jan, a za nim jego siostra z mężem - moi Dziadkowie. Po krótkim przystanku w niedalekim folwarku w Grużajnach, na kilka lat zamieszkali w tutejszym pałacu, żeby w końcu, przeszło pięćdziesiąt lat temu, zapuścić korzenie w Surowie.

Tyle jeśli chodzi o wspomnienia, dalej już tylko historia...

Kwitajny to jedna z najstarszych wsi w okolicach Pasłęka. Dokument lokacyjny, nadający osadę trzem wolnym chłopom pruskim, pochodzi z 1281 roku. Czyli za rok wieś obchodzić będzie 730. jubileusz! I trzeba przyznać, że czas obszedł się z nią łaskawie.

Naprawdę trudno znaleźć w dawnych Prusach Wschodnich miejscowość - czy to miasto, czy wieś - która zachowałaby się w tak dobrym stanie. Mało że "krasnoarmiejcy" i ciągnący za nimi przesiedleńcy nie zniszczyli i nie rozkradli poniemieckiego majątku, to w miarę możliwości o niego zadbali. Nową zaś zabudowę, nie mniejszym cudem, harmonijnie wkomponowano w istniejący, bogaty krajobraz kulturowy.

Przez prawe trzysta lat, do 1945 roku, Kwitajny były centrum ogromnych posiadłości potężnych pruskich rodów szlacheckich: najpierw, do 1743 roku, von Barfussów, a następnie von Dönhoffów.

Pod koniec lat dwudziestych XVIII wieku, hrabia Karl Friedrich Ludvig von Brafuss rozpoczął budowę rodzinnej rezydencji. Jako projektanta pałacu i wielohektarowego parku zatrudniono francuskiego architekta Jeana de Bodta. I chociaż bardzo ambitne plany zrealizowano tylko częściowo, przez ponad sto lat pałac służył kolejnym pokoleniom hrabiów i hrabianek.

Dopiero w 1847 roku, Otto III Emil Paul Magnus von Dönhoff z Friedrichstein zabrał się za gruntowną przebudowę. Oprócz zmian w samym pałacu, wybudowano wtedy dużą oranżerię zamykającą południową stronę dziedzińca.

Bez większego uszczerbku, rezydencja przetrwała kilka powojennych dekad. W 1996 roku trafiła na listę zabytków. A od kilku lat znajduje się w rękach prywatnych. Nowy właściciel zapowiada odrestaurowanie całego kompleksu - łącznie ze zrujnowaną oranżerią - zgodnie z wszelkimi zaleceniami konserwatorskimi. Miejmy nadzieję, że efekt tych prac będzie można oglądać...

Również dzięki Barfussom stoi w Kwitajnach uroczy, choć lekko podniszczony, kościół Świętej Teresy. Wzniesiono go na początku XVIII wieku na niewielkim wzniesieniu otoczonym lipami, nad sztucznym jeziorkiem.

Stylowo, ceglanej budowli, najbliżej do neogotyku, ale wieża z zaokrąglonymi rogami i kopulastym hełmem krytym gontem, świadczy o raczej luźnym przywiązaniu do kanonów.

Pamiętam, że w czasach licealnych, kiedy wpadaliśmy do Kwitajn odwiedzić znajomą, na wieżę i do kościoła można było swobodnie wchodzić. Dzisiaj progów strzeże krata i starsza pani z pękiem kluczy, która chętnie oprowadza po niewielkiej świątyni i opowiada o strasznych problemach finansowych parafii. Coś się jednak rusza. Na ten rok, na przykład, planowane jest osuszanie fundamentów i remont poszycia wieży. Nam akurat trafiła się jeszcze częściowo "zafoliowana".

Leśnymi drogami jedziemy dalej - do Markowa. Tutejszy pałac nie miał szczęścia i dziś stoi w ruinie. My chcieliśmy odnaleźć fantastyczny cmentarz rodziny Dohna-Lauck. Mimo dokładnych - jak sądzę - współrzędnych i opisu drogi, wylądowaliśmy w środku gęstego lasu z zakazem wstępu. Szkoda. Może innym razem?

  • Kościół Świętej Teresy w Kwitajnach
  • Kościół Świętej Teresy w Kwitajnach
  • Kościół Świętej Teresy w Kwitajnach
  • Pałac von Dönhoffów w Kwitajnach
  • Pałac von Dönhoffów w Kwitajnach
  • Herb von Dönhoffów

Po kolejnych kilku kilometrach, mijając zamieniony w hotel młyn w Klekotkach, dojeżdżamy do Skowron. To stara wieś, wzmiankowana już na początku XIV wieku, założona na miejscu dawnej pruskiej osady. Przy czym "pruskiej" od Prusów - pierwotnych mieszkańców północno wschodnich rejonów dzisiejszej Polski, a nie niemieckich Prusaków.

Na wysokim pagórku, gdzie prawdopodobnie znajdowało się pruskie grodzisko, stoi kościół Wniebowzięcia NMP. Najstarsze fragmenty budowli datuje się na XIV wiek. Reszta to efekt niezliczonych remontów i renowacji. Wieś bowiem miała pecha i przy okazji każdej większej wojny była palona albo okupowana.

Najciekawiej wygląda, skądinąd charakterystyczna dla warmińskich kościołów, drewniana wieża, mocno kontrastująca z częściowo otynkowanymi i pomalowanymi na biało ścianami.

  • Kościół Wniebowzięcia NMP w Skowronach
  • Kościół Wniebowzięcia NMP w Skowronach
  • Kościół Wniebowzięcia NMP w Skowronach
  • Kościół Wniebowzięcia NMP w Skowronach
  • Po sąsiedzku

Dobry - następny przystanek na naszej trasie - wygląda trochę jak podupadłe kresowe miasteczko. Na upartego dopatrzeć się tu można nawet kilku ulic. Zresztą, przez jakiś czas znajdowała się tu siedziba gminy, przeniesiona później do odległego o dwa kilometry Godkowa. Zatrzymujemy się oczywiście przy kościele. Zbyt dużym i okazałym nawet dla tej sporej wsi.

Pierwszą świątynię w tym miejscu wzniesiono w czasach krzyżackich. Na początku wieku XVI znacznie ją rozbudowano, a w 1718 roku, masywna, ceglana wieża ze ściętymi rogami, zastąpiła starą drewnianą dzwonnicę. Południową ścianę wieży ozdabia zegar słoneczny z 1835 roku.

Jak dla mnie, to jeden z ładniejszych kościołów w okolicy: prosty, surowy, ciężki, niemal toporny... Słowem - świetny!

  • Kościół MB Królowej Polski w Dobrym
  • Kościół MB Królowej Polski w Dobrym

W Godkowie przeskakujemy drogę Pasłęk-Orneta i zjeżdżamy na dziurawą szosę do Chwalęcina. Mijamy Osetnik z ruiną piętnastowiecznego kościoła Świętego Jakuba, a parę kilometrów za wsią, przydrożną gotycką kapliczkę.

Chwalęcin to jeden z ośmiu, obok, między innymi, Świętej Lipki, Stoczka Klasztornego czy Krosna, warmińskich zespołów pielgrzymkowych.

Wieś założono co prawda w połowie czternastego stulecia, ale jej chwilowy rozkwit przypada na XVI i XVIII wiek. Wtedy to do Chwalęcina ściągali pielgrzymi, by modlić się przed słynącym z cudów "czarnym krucyfiksem" wykopanym w lesie na rzeką Wałszą.

Stojące tu wcześniej kaplice, w latach dwudziestych osiemnastego wieku zastąpiono pięknym barokowym kościołem Podwyższenia Krzyża Świętego, wzniesionym według planów Jana Krzysztofa Reimera z Ornety - słynnego w rejonie architekta. Ufundowała go Kapituła Warmińska, której członkowie mieli rzekomo ślubować budowę sanktuarium "czarnego krucyfiksu" podczas epidemii dżumy w 1709 roku, aby wyjednać u Stwórcy miłosierdzie. W 1836 roku, kościół otoczono murem z krużgankami, czterema narożnymi kaplicami i ozdobną bramą prowadzącą na dziedziniec.

Chwalęcińskie sanktuarium jest najmłodszym, najmniejszym i chyba najbardziej zapomnianym z warmińskich centrów odpustowych. Mury straszą odpadającym tynkiem, dachy zardzewiałą blachą, a z sufitów podcieni sypie się na głowę stara farba. Całość ma jednak niesamowity urok, a spokój uwięziony pod grubą warstwą zaniedbań, udziela się nawet - wydawałoby się - odpornym na tego typu wzruszenia.

Prawdziwa niespodzianka czeka jednak dopiero za ciężkimi drzwiami, do których klucza pilnuje pani sołtys (ewentualnie sołtysowa) mieszkająca po drugiej stronie drogi.

Bogato zdobiony ołtarz z 1728 roku stanowi oprawę "czarnego krucyfiksu". Z tego samego okresu pochodzą również ołtarze boczne i ambona. Ale najwspanialsze są polichromie jakimi ozdobiono strop kościoła. Przez dwa lata (1748-49) malował je Jan Lossau, przedstawiając, zgodnie z wezwaniem kościoła, historię Krzyża Świętego. Po niedawnej renowacji, odświeżone malowidła wyglądają po prostu olśniewająco! Szkoda, że ogląda je ledwie kilkunastu mieszkańców wsi, na jednej tylko, cotygodniowej niedzielnej mszy i garstka zabłąkanych turystów. Naprawdę warto tu zajrzeć.

  • Sanktuarium w Chwalęcinie
  • Sanktuarium w Chwalęcinie
  • Sanktuarium w Chwalęcinie
  • Sanktuarium w Chwalęcinie
  • Sanktuarium w Chwalęcinie
  • Sanktuarium w Chwalęcinie
  • Sanktuarium w Chwalęcinie
  • Sanktuarium w Chwalęcinie
  • Sanktuarium w Chwalęcinie
  • Sanktuarium w Chwalęcinie
  • Sanktuarium w Chwalęcinie
  • Sanktuarium w Chwalęcinie
  • Sanktuarium w Chwalęcinie
  • Sanktuarium w Chwalęcinie
  • Sanktuarium w Chwalęcinie
  • Sanktuarium w Chwalęcinie

Do Ornety zajechaliśmy tylko dlatego, że była po drodze i trochę zgłodnieliśmy. Próbowaliśmy dostać się tu skrótem z Chwalęcina, ale droga istniejąca na mapie... istniała tylko (!) na mapie. W rzeczywistości błotna ślizgawka, którą w większości pokonywaliśmy bokiem, próbując nie obrócić auta, skończyła się nagle leśnym karczowiskiem. Dużo frajdy, ale zapomnieliśmy łopaty, nie mówiąc o wyciągarce. Musieliśmy wrócić na nudny, dziurawy asfalt.

Odkąd w czasach studenckich, ratując mizerny wakacyjny budżet, układałem w Ornecie chodniki - co było zajęciem wyjątkowo nikczemnym - jakoś nie jestem w stanie polubić tego miasteczka. Wiem, że to absurdalne i niesprawiedliwe uprzedzenie, ale... nic na to nie poradzę! Może z czasem mi przejdzie? Mam nadzieję, bo nie bez przyczyny miasteczko bywa nazywane "perłą architektury warmińskiej".

Parkujemy przy rynku i rzut oka wystarcza, by zorientować się, że komplementy nie są bardzo przesadzone. Dookoła, mniej lub bardziej pieczołowicie odrestaurowane, ciasno stłoczone kamienice z podcieniami, a na środku ratusz z 1375 roku. To jedyny na Warmii tego typu ratusz. Jeszcze na początku XX wieku jego parter zajmowała hala targowa z ławami chlebowymi, warsztatami rzemieślniczymi i miejską wagą. Niestety, unikatowy budynek szpecą odbudowane w latach siedemdziesiątych domki budnicze. Nie trzeba być fachowcem, żeby zauważyć, że nie przyłożono się szczególnie do zachowania spójności architektonicznej. Dach ratusza wieńczy barokowa wieżyczka dobudowana w 1721 roku, kryjąca najstarszy na Warmii dzwon z 1384 roku.

Dosłownie dwa kroki od rynku, stoi kolejny ornecki unikat: kościół Świętych Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty. Tę przeszło sześćsetletnią, wzniesioną w niespotykanej nigdzie indziej w regionie formie farę, wielu znawców uważa za najpiękniejszą świątynię Warmii. Wystarczy spojrzeć na koronkową attykę i rzygacze w kształcie smoczych łbów, by przyznać im choćby odrobinę racji.

Inne skarby miasteczka muszą poczekać na dłuższy urlop i przedawnienie niezawinionych urazów. Szanse są spore, bo Mojej Pani Orneta od razu przypadła do gustu.

  • Ratusz w Ornecie
  • Ratusz w Ornecie
  • Ratusz i kamienice przy orneckim rynku
  • Kamienice przy orneckim rynku
  • Kamienice przy orneckim rynku
  • Kamienice przy orneckim rynku
  • Kamienice przy orneckim rynku
  • Kościół Świętych Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty
  • Kościół Świętych Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty
  • Kościół Świętych Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty
  • Kościół Świętych Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty

W Krośnie, na przedmieściach Ornety, stoi kolejne z warmińskich sanktuariów. Podobnie jak chwalęcińskie, wzorowane było na słynnej Świętej Lipce, a autorem projektu był ten sam Jan Krzysztof Reimer.

Barokowy kościół Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny, zbudowano na początku XVIII wieku, w miejscu, gdzie kilkaset lat wcześniej, z Drwęcy Warmińskiej dzieci wyłowiły figurkę Matki Boskiej. Co interesujące, cztery lata trwały prace nad przesunięciem koryta rzeczki, tak, aby ołtarz główny stał dokładnie w miejscu znalezienia cudownej rzeźby.

Kościół otaczają krużganki z czterema kaplicami na rogach, których niewielkie wieżyczki wieńczą przeszklone latarenki, a murów sanktuarium pilnują kamienni święci i kuta, ozdobna brama.

Na pierwszy rzut oka widać, że Krosno częściej niż Chwalęcin odwiedzają wierni i turyści. Widać ślady doraźnych remontów. Tylko nowiutki parking i chodnik prowadzący do kościoła straszy obrzydliwą betonową kostką brukową. Powinni tego zabronić!

  • Kościół Nawiedzenia NMP w Krośnie
  • Kościół Nawiedzenia NMP w Krośnie
  • Kościół Nawiedzenia NMP w Krośnie
  • Kościół Nawiedzenia NMP w Krośnie
  • Kościół Nawiedzenia NMP w Krośnie
  • Kościół Nawiedzenia NMP w Krośnie
  • Kościół Nawiedzenia NMP w Krośnie
  • Kościół Nawiedzenia NMP w Krośnie
  • Kościół Nawiedzenia NMP w Krośnie
  • Kościół Nawiedzenia NMP w Krośnie
  • Kościół Nawiedzenia NMP w Krośnie
  • Kościół Nawiedzenia NMP w Krośnie
  • Kościół Nawiedzenia NMP w Krośnie
  • Kościół Nawiedzenia NMP w Krośnie
  • Kościół Nawiedzenia NMP w Krośnie

Na deser zostawiliśmy sobie odrobinę prawdziwej egzotyki: Muzeum Misyjno-Etnograficzne księży werbistów w Pieniężnie (a w zasadzie na oddalonej nieco od miasteczka kolonii). Ta oryginalna placówka - część Seminarium Duchownego Zgromadzenia Słowa Bożego - prezentuje obiekty zwożone z całego niemal świata przez tutejszych misjonarzy.

Wbrew początkowym obawom, zbiory są zdecydowanie bardziej etnograficzne niż misyjne. W pokaźnej kolekcji znajdują się, między innymi, japońskie kimona, filigranowe afrykańskie rzeźby z brązu, broń Indian Guarani z Paragwaju, rytualne maski z całego świata, wydania "Biblii" w najróżniejszych językach... Listę tę można by ciągnąć jeszcze długo. Zdecydowanie lepiej jednak, samemu tu przyjechać.

Dopełnieniem wystawy są wypisane na ścianach cytaty. Głównie ze świętych pism różnych religii. Od szintoizmu i po pierwszą surę "Koranu". Świetnym zaś podsumowaniem, zarówno wystawy, jak i światopoglądu gospodarzy, jest wiersz "Głodny" księdza Jana Twardowskiego:

Mój Bóg jest głodny
ma chude ciało i żebra
nie ma pieniędzy
wysokich katedr ze srebra

Nie pomagają mu
długie pieśni i świece
na pierś zapadłą
nie chce lekarstwa w aptece

Bezradni
rząd ministrowie żandarmi
tylko miłością
mój Bóg się daje nakarmić

Ani słowa o żydo-masońskich spiskach, o zagrożeniach dla polskości, laicyzacji, zgubnych efektach tolerancji... Miejsce godne polecenia nawet najbardziej zatwardziałym ateuszom! O ciekawych świata nie wspominając.

Na chwilę wróciliśmy do Pieniężna. Przy niewielkim rynku stoją wszystkie ważniejsze zabytki miasta: imponujący kościół Świętych Piotra i Pawła "zakrywający" ruiny zamku biskupów warmińskich; odbudowywany od wielu lat ratusz i samotna ceglana wieża - pozostałość po kościele ewangelickim.

Poza tym, z kościelnego dziedzińca rozciąga się świetna panorama głębokiego jaru rzeki Wałszy, którego zbocza spina stalowy most kolejowy z 1885 roku - jeden z najwyższych mostów w Polsce.

Nagła ulewa bezlitośnie zakończyła wycieczkę, chociaż w planach był jeszcze Frombork. Może to znak, że trzeba się tam wybrać na dłużej? W końcu przynajmniej połowa tego malowniczego miasteczka to jakiś zabytek.

Aha! Byłbym zapomniał. Tą "lekko" okrężną drogą jechaliśmy do Gdańska. Że nadrobiliśmy dobrze ponad setkę kilometrów? Mi się podobało! Od jutra eksplorujemy Żuławy.

  • Seminarium Duchowne Zgromadzenia Słowa Bożego
  • Muzeum Misyjno-Etnograficzne księży werbistów w Pieniężnie
  • Muzeum Misyjno-Etnograficzne księży werbistów w Pieniężnie
  • Muzeum Misyjno-Etnograficzne księży werbistów w Pieniężnie
  • Muzeum Misyjno-Etnograficzne księży werbistów w Pieniężnie
  • Muzeum Misyjno-Etnograficzne księży werbistów w Pieniężnie
  • Muzeum Misyjno-Etnograficzne księży werbistów w Pieniężnie
  • Ratusz w Pieniężnie
  • Kościół Świętych Piotra i Pawła w Pieniężnie
  • Kościół Świętych Piotra i Pawła w Pieniężnie
  • Zamek biskupów warmińskich w Pieniężnie
  • Most kolejowy nad jarem Wałszy

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. zfiesz
    zfiesz (20.01.2011 14:36) +2
    polecam leszku, polecam! sam się zdziwiłem, mimo że przecież mój dom rodzinny jest zaledwie kilka kilometrów stamtąd:-)
  2. lmichorowski
    lmichorowski (20.01.2011 0:58) +2
    Dzięki, Zfieszu, za tę podróż. Warmia ode mnie to przysłowiowy rzut beretem i wiele jej zakątków jest mi znanych, ale oczywiście - nie wszystkie. Widzę, że koniecznie muszę ruszyć Twoimi śladami do Kwitajn, Krosna i Chwalęcina. Pozdrowienia.
  3. zfiesz
    zfiesz (23.06.2010 22:54) +1
    niedaleko... ale u nas ładniej!:-p
  4. kuniu_ock
    kuniu_ock (16.06.2010 7:44) +2
    To już całkiem niedaleko... ;) też mam sentyment do tych stron :) i do takich właśnie miejsc..

    Nie nie, ja nie z Mazur, ja z Warmii..
    ;)
  5. zfiesz
    zfiesz (10.06.2010 3:28) +1
    dzięki wszystkim! mi naprawdę się tam podoba!:-)
  6. sagnes80
    sagnes80 (08.06.2010 21:18) +2
    nostalgicznie, sentymentalnie, pięknie :)
    świetnie przedstawiłeś swoje warmińskie "kąty" :D
  7. dingo11
    dingo11 (02.06.2010 16:26) +2
    Zwierzu, widzę, że nie tylko mnie dopadła nostalgia, pozdrawiam :)
  8. ye2bnik
    ye2bnik (02.06.2010 9:52) +2
    Zwieszu, świetna relacja! A ten wstępniak - miodzio. Niestety takich pseudo-włodarzy ma nieszczęście mieć wiele polskich miast i miasteczek.
zfiesz

zfiesz

Zwierz Meksykański
Punkty: 143738